***
Blogger mi niezłego psikusa zrobił publikując pustą notatkę z samym tytułem :) A ja się zastanawiałam, skąd tu nowe komentarze ;) Już dziewczyny (Urszula, Madzia i Asia) oraz innym Czytelnikom wszystko tłumaczę :)
Od kilku dni, a może nawet i tygodni Maluch bardzo się zmienił. Jak dotąd nie mogłam narzekać na jego zachowanie, był grzeczny, słuchał się. Od czasu TEGO wpisu niewiele się zmieniło. Maluch nadal mi ucieka w sklepie, a ja ganiam za nim jak durna. Nie słucha się, kiedy mówię, że ma iść za rączkę, a tylko śmieje się i kładzie na podłogę. Na początku jeszcze jakoś to znoszę, ale po kilkunastu minutach bieganiny i kiedy pot spływa mi już po plecach, mam już zwyczajnie dość i zaczynam się irytować. Moja cierpliwość wystawiona jest na olbrzymią próbę, a i powoli dopada mnie dołek... Zastanawiam się czy to ja robię coś źle, czy może to tylko taki etap w rozwoju, który w końcu minie? :( Zaczynam wątpić czy jestem wystarczająco dobrą mamą. Nie chcę być dla synka surową matką, która tylko krzyczy i karze :( Niestety w przypływie tych wszystkich negatywnych emocji i wszechogarniającej mnie frustracji, zdarzyło mi się wydrzeć na niego i posadzić na karnym schodku (nie uznaję kar cielesnych i nie uderzę go, a schodek wydaje mi się najmniejszym złem ). Oliwy do ognia dolewa jeszcze ten jego szyderczy śmiech. Czuję się jakby mnie olewał i nie szanował, jakby moja kara, była dla niego powodem do śmiechu, a nie poprawy zachowania. Czasami ręce mi już opadają, czuję niemoc i odczuwam strach przed przyszłością. Czy będę potrafiła wychować synka tak jak bym sobie tego życzyła? :( Kiedy oglądam odcinki "Super Niani" i widzę, jakie problemy wychowawcze mają inni rodzice, oblatuje mnie jeszcze większy strach i w duchu modlę się, żeby mnie to nie spotkało. Bardzo kocham swoje dziecko i chcę dla niego jak najlepiej, ale z drugiej strony nie chcę, aby to on przejął kontrolę i władzę nad nami - rodzicami. O błąd tak łatwo...
Ktoś tu wymaga okiełznania. Wersja Diabełek.
Dziś, kiedy przeglądałam swoją skrzynkę pocztową, przypadkowo znalazłam maila z reklamą strony dla rodziców. Otworzyłam ją sobie i pierwszy artykuł, który ukazał się moim oczom to właśnie ten nt."Czy to skok rozwojowy czy może już bunt?". Przeczytałam i oniemiałam, bo prawie wszystko się zgadzało. Wywnioskowałam albo raczej sobie podpasowałam niektóre zachowania synka pod skok rozwojowy osiemnastomiesięczniaka, który jest całkiem zdrowym i normalnym stanem rzeczy, i należy go po prostu przeczekać (przecierpieć ;) ).
Co m.in. zwróciło moją uwagę?:
- problemy z zasypianiem i snem w nocy
- płaczliwość, rozdrażnienie, brak humoru i chęci do zabawy
- częstsze domaganie się piersi oraz noszenia na rękach
- szybko "zapomniał" tego co już potrafił, ale równie szybko nauczył się nowych umiejętności
- gorszy apetyt, np. nagle ulubione naleśniki przestały mu smakować
- ucieczki i oddalanie się ode mnie, chęć samodzielnego poznawania otoczenia
I może jeszcze kilka rzeczy, o których teraz zapomniałam.
Maluch okiełznany. Moja ulubiona wersja a la Aniołeczek :)
Powtarzam sobie, że jestem cierpliwa. Jestem twarda. Dam radę, muszę tylko zebrać się w sobie i nie dać wyprowadzać z równowagi. I dużo, ale to dużo tulić i całować synka. I jeszcze mocniej uzbroić się w cierpliwość, to w końcu minie... A później przyjdzie bunt dwulatka, później kolejne skoki i kolejne bunty.. ach rodzicielstwo! ;)
Pozdrawiam,
a gdzie tekst z przykładami ??;)
OdpowiedzUsuńO i tak bez notki?? :P Może być i to i to, ale bunt to Ty kochana dopiero poznasz :P
OdpowiedzUsuńja jeszcze sama siebie pytam czy to może zęby ;)
OdpowiedzUsuńDostałam od koleżanki (przechodzi przez to co Ty od kilku miesięcy, bo jej synek -rok i 11miesięcy- w pazdzierniku został starszym bratem i ciężko mu się pogodzić się z tym, że nie jest w centrum uwagi) audiobooka o buncie 2latka. Jeśli masz ochotę, to mogę Ci podesłać. Z doświadczenia wiem, że do książki ciężko przysiąść, a audiobooka można sobie włączyć nawet jadąc autem. Może pomoże? Może znajdziesz odpowiedzi jak sobie radzić i jak pomóc maluchowi?
OdpowiedzUsuńByłabym Ci bardzo wdzięczna :) Chętnie wysłucham czegoś mądrego w tej kwestii. Poproszę na maila: letstalkaboutbaby@gmail.com :)
UsuńDzięki Urszula! :*
Nasza MAryska ma już 2,5 i jest coraz gorzej zamiast lepiej jesli macie jakies rady to it ja chętnie poczytam bo ostatnio coraz cZęściej się zastanawiam co robię nie tak bo M wogóle nie słucha.
UsuńJak tylko Urszula mi prześle ebooka na maila, dam Ci znać :)
Usuńu nas jest to samo,mam nadzieję,że w końcu to minie !
OdpowiedzUsuńPowodzenia i cierpliwości życzę! Damy radę :)
Usuńhmmm... Mądra nie będę, bo do dziś sobie nie radzę z buntami, wrzaskami, uporem, jojceniem i wszystkim... Ale wierzę, że damy radę :)
OdpowiedzUsuńW końcu po każdej burzy wychodzi słońce :) Damy radę, a jak! :*
UsuńU nas podobne objawy, choć Lula starsza o ile? dwa miesiące? ja moją kwalifikuję już na bunt dwulatka, bo jak inaczej wytłumaczyć rzucanie się twarz i ryki przy każdym nie?
OdpowiedzUsuńTony cierpliwości dla Ciebie :)
Wiesz, ja chyba się bardzo, ale to bardzo bronię... gdzieś wewnętrznie i nie dopuszczam myśli o buncie, ale kto wie, może to i to :/ I Tobie Matko, masę cierpliwości życzę! :)
UsuńHmmm ja nie kojarzę skoków rozwojowych u Młodej w tym okresie. Od 1,5 roku myślałam, że bunt przechodzi. Ale to co jest teraz... Zresztą przeczytałam ostatnio, że ona może mieć bunt 3-latka już! Będę pisać o tym ;)
OdpowiedzUsuńSił kochana i zrozumienia, kiedyś się to... wyklaruje ;)
eh te dzieci. u nas też etap buntu od jakiegoś już czasu
OdpowiedzUsuńU nas jest masakra od mniej wiecej 18 misiaca do teraz a ma ponad 2,5 roku trwa i trwa ten bunt. Najgorzej jest w domu i czesto płakaĆ mi sie chce bo ręce mi opadają ile raZy mogę tłumaczyć albo dawać karę
OdpowiedzUsuńA ja jako mama strszych dzieci uważam, że nie ma czegoś takiego, jak bunt 2-latka. Jesteśmy my - mało reformowalni rodzice /mówię tu też o sobie, żeby była jasność ;)/, ktorzy nie zauważają, że nasze dziecko ma inne potrzeby niż jeszce niedawno. Że chce być bardziej niezaleźne, chce odkrywać, chce decydować o sobie. A przecież było tak pięknie - sadzane w wózku ew. zmieniało tylko produkt do memłania i cale zakupy w sielankowej atmosferze ;) No cóż, to se ne wrati :)) Ale czym więcej szacunku i zrozumienia okażemy naszym dzieciom, tym szybciej zaczną z nami współpracować. Jestem przeciwniczką Super Niani (ktora sama już wycofuje się z tego, co propoagowała) ale wierzę glęboko w NVC. Datego uwielbiam czytać m.in. Dzikie Dzieci i Agnieszkę Stein, Jespera Juula i stronę Moniki http://wswieciezyrafy.blogspot.com/ Będzie dobrze, dacie radę :)
OdpowiedzUsuń