niedziela, 1 grudnia 2013

Rodzić po ludzku


***
Mimo wszystko, dla kochanego Maleństwa, takie cierpienie jest tego warte :)
Troszkę cofnę się w czasie, bo wspomnienie porodu nadal budzi we mnie wiele emocji. Mówią, że kobieta szybko zapomina ból porodowy. Nie wiem, może ze mną coś nie tak... ale ja pamiętam i to bardzo dobrze, tzn. do pewnego momentu ;) Łamało w krzyżu, ojjj łamało ostro...
Nie pomagała żadna piłka porodowa, masujący mąż, chodzenie, klękanie... nic. Położna radziła, żebym weszła pod prysznic, a ja głupia upierałam się przez kilka godzin, że nie wejdę i błagałam o znieczulenie zewnątrz-oponowe (chociaż od początku ciąży zakładaliśmy z mężem, poród naturalny).
W końcu zdecydowałam się pójść pod prysznic! Chwytałam się każdej deski ratunku. Jezu, jak dobrze mi tam było... Przez dwie godziny siedziałam pod strumieniem ciepłej wody. Okazało się, że woda ma naprawdę cudowną moc ;) Ale przyszła po mnie położna i powiedziała, że czas zacząć show :) Potężny ból wrócił i błagania o znieczulenie również.
Znieczulenie (samo podanie w kręgosłup) nie bolało i przyniosło ulgę już po 5-10 minutach. Jedyny problem był w tym, że zadziałało tylko na prawą stronę ciała, po lewej czułam wszystko. Każdy nadchodzący skurcz. Tyle, że ból był troszkę przytłumiony, już nie tak silny i intensywny (to może zadziałało, tylko słabiej?). W moim przypadku okazało się, że znieczulenie podali mi troszkę na próżno i za późno, bo Maluch urodził się wciągu kolejnych 20 minut :) Pamiętam, że kiedy parłam, mówiłam do Maluszka, żeby szedł w stronę światła ten jeden jedyny raz :D
Dziś wiem, że mimo kontrowersji jakie wzbudza znieczulenie zewnątrz-oponowe i różnych opinii jakie krążą na jego temat, przy kolejnym porodzie nie będę się wahała i od razu zdecyduję na epidural. Nie ma sensu robić za Matkę Polkę Cierpiącą :)  Dlatego jeżeli macie możliwość skrócić swoje cierpienia (jeżeli w waszym szpitalu podają epidural), nawet się nie zastanawiajcie i skorzystajcie :)

Pozdrawiam,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz