***
Cześć! Jestem Axel i mam psią depresję ponarodzinową! - tak pewnie brzmiałyby jego słowa na wizycie u psiego psychologa ;)
Wszystko
zmieniło się wraz z pojawieniem się tego Okruszka, jak to moja pani go
nazywa. Kiedyś to ja byłem jej Okruszkiem, Futrzakiem, Kłapouchym,
Pyszczkiem, Mordką,
Syneczkiem i jeszcze tysiące innych pieszczotliwych
określeń. Dziś jestem tylko Axel. Pan i pani kiedyś mnie często tulili
(dziś pieszczą "zwierzaka"), drapali za uszkiem, razem oglądaliśmy filmy
leżąc na jednej kanapie (dziś leżą z tamtym), pozwalali mi spać między
nimi w łóżku (dziś to on śpi na moim miejscu), kupowali mi gumowe
zabawki do gryzienia (dziś kupują zabawki tylko dla tamtego) i wszędzie
mnie ze sobą zbierali (teraz siedzę w domu, oni jeżdżą z tamtym). Było
mi tak dobrze. Dopóki w naszym domu nie pojawił się ten inny zwierzak,
którego państwo nazywają "synkiem". Od tamtego nieszczęsnego dnia moje
życie uległo diametralnej zmianie. Nagle musiałem spać na podłodze w
niewygodnym i zimnym koszu! Mało tego! Nagle pan i pani przestali się
mną interesować tak jak kiedyś. Nowy "zwierzak" nie dość, że ryczy po
nocach i spać nam nie daje, to jeszcze osobistego karmienia sobie
życzy! A może tak z miski by się nauczył?! Próbowałem podstępem zwrócić
na siebie uwagę moich właścicieli i zacząłem kuleć na jedną łapę, ale
na moje nieszczęście zabrali mnie do weterynarza i kłamstwo wyszło na
jaw. Próbowałem też strajku głodowego, ale po kilku głodnych dniach -
złamałem się. Chcąc nie chcąc musiałem pogodzić się z faktem, iż w moim
domu zamieszkał nowy zwierz.
Początkowo
zwierz tylko jadł i spał. Pani tylko na mnie warczała kiedy zaczynałem
szczekać na listonosza i krzyczała, że obudzę tamtego zwierzaka. Pewnej
nocy pan wyeksmitował mnie też z moim koszem do innego pokoju, bo ponoć
za głośno chrapałem i młode było niespokojne. Nie wiem. Nie słyszałem
siebie to i się nie sprzeciwiałem.
Najgorsze
jednak miało dopiero nadejść. Po kilku miesiącach, zwierz pojawił się
na podłodze, niedaleko mojego legowiska. Już mi się to nie spodobało i
czekałem na rozwój wydarzeń. Początkowo zwierz tylko leżał na swoim
legowisku i poszczekiwał do właścicieli, i nie wiedzieć dlaczego, oni
byli z tego powodu tacy szczęśliwi. Dziwne było te jego szczekanie, nic z
niego nie rozumiałem, jakieś "gu gu", "gi gi"... Później jednak
zwierzak zaczął zataczać szersze kręgi i wychodzić ze swojego legowiska.
Najgorsze było to, że zawsze pełzał w moim kierunku i tylko mnie
stresował. To jednak było jeszcze do opanowania, bo pan lub pani szybko
stawali w mojej obronie i zabierali tego potworka z dala ode mnie.
Dziś
wiem dlaczego wtedy nie rozumiałem tamtego szczekania. To też człowiek!
Tak jak moja pani i mój pan. Nadal twierdzę, że jest jakiś dziwny, bo
przyczepił się do mnie jak rzep i nie daje mi spokoju. Po nocach mi się
śnią te jego małe rączki, które ciągną mnie za uszy, albo te wstrętne
paluszki, które wsadza mi do pyska.... oooo albo to, kiedy ja sobie
smacznie śpię, a ten piszczy i krzyczy mi nad głową, włazi do mojego
legowiska i bezczelnie się w nim kładzie. Dobrze, że pan założył kraty
na schodach i mały człowiek nie może ich pokonać. Kiedy mam już
serdecznie dość i chcę odpocząć, wystarczy jedno spojrzenie na moją
panią i ona już wie, co ma robić ;)
Oj, jest bardzo niebezpiecznie.
Gotowy? Do ucieczki! Start!
Na razie poleżę na pierwszym schodku, może mnie nie zauważy.
No i trzeba było uciekać na samą górę!
Tak... ciekawe, jakby to było gdy mój pies zaczął gadać?! Pewnie nieźle by nam się oberwało i usłyszelibyśmy co nieco ;)
Pozdrawiam,
My już was znaleźliśmy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy i już Was obserwujemy
Cieszę się i dziękuję :*
OdpowiedzUsuń