***
Czy istnieje mama idealna? Odpowiem - NIE. Ale powiem za to, że mama nieidealna to mama doskonała :)
Sama
o sobie uważam, że do matki idealnej mi daleko, ale robię wszystko by
moje dziecko było szczęśliwe, czuło się kochane, rozpieszczane i żeby
niczego jemu nie brakowało.
Owszem, wiąże się to z licznymi obowiązkami,
czasami wyrzeczeniami, a także podporządkowaniem się Maluszkowi. Ale
kto powiedział, że będzie łatwo?
U
nas doskonale zdał egzamin tzw. rytm dnia Malucha. Rutyna, czyli to co
dziecko uwielbia (a dorośli już niekoniecznie :) ). Tak się składa, że
nasz synek regularnie robi sobie i nam pobudkę ok. 7 rano. I tak oto
zaczynamy dzień: pierwsze co, to przewijanie i karmienie. Ponieważ lubię
pospać sobie dłużej, Maluch wraca do łóżeczka, dostaje swoje
grzechotki, gryzaczek, misiaczka, włączam karuzelę z kolorowymi
zwierzątkami. Teraz Maluch ma czas tylko dla siebie i na zabawy sam na
sam :) Ja drzemię, co jakiś czas przebudzając się na ponowne włączenie
karuzelki lub podanie zabawki. Trwa to zazwyczaj dwie godziny (lub
krócej, w zależności od nastroju Malucha).
Czas
na drugie śniadanie. Maluch upodobał sobie owocki na drugie śniadanie.
Mama też je. Pierwsze śniadanie, bo na drugie już czasu nie będzie.
Także, pomiędzy karmieniem z łyżeczki Maluszka, przegryzam kawałek bułki
i popijam kawę. Zdarza się, że śniadania nie zdążę zjeść bo Szkrab już
zasypia na siedząco (od chwili pobudki do drugiego śniadania mija około
trzech godzin, dziecko jest już zmęczone aktywnością ;) ), a to oznacza,
że trzeba zbierać się na spacerek. Idealnie! Ubieram Maluszka w czapkę i
kurtkę, wkładam do spacerówki (on już zazwyczaj śpi), biegnę do
łazienki, nakładam make up w 1 minutę, zarzucam kurtkę, zapinam psa na
smycz i gotowe. Idziemy na spacerek. Spotykamy się z innymi mamami i ich
pociechami, spacerujemy razem. Pies plącze się gdzieś pomiędzy wózkiem a
nogami... Zdarza się, że Maluch się przebudzi i jest marudny. Wtedy
robię za pieśniarkę i śpiewam dla niego ulubione piosenki (czasami tekst
trzeba wymyślać na poczekaniu). Po drodze do domu, robię jeszcze
szybkie zakupy w supermarkecie. Listę zakupów i pomysł na obiad
obmyśliłam w międzyczasie :) Po powrocie do domku, standardowo: zabawy z
maluchem na macie, ujeżdżanie jeździka, tańce i wygłupy w rytm muzyki i
... Mały jest zmęczony. Czas na drzemkę. Mam 40 minut dla siebie, a
raczej na szybkie pozamiatanie podłóg, pozbieranie suchego prania i
wywieszenie kolejnego, pościeranie kurzy, przewietrzenie pokoju (
czytaj: placu zabaw Maluszka), przygotowanie obiadu... nie wierzyłam,
ale tak, da się to wszystko ogarnąć w przeciągu 40 minut :) Kiedyś samo
starcie kurzu tyle mi zajmowało, teraz nie ma czasu na ślamazarstwo. OK,
mogę usiąść i odpocząć. Spoglądam na monitorek elektronicznej niani.
Małe oczka otwarte, patrzą się prosto w kamerkę, a ciche kwilenie już
oznacza "mamo, wstałem, przyjdź i zajmij się mną"... No to odpoczęłam
sobie :/
I
teraz na nowo, przewijanie, karmienie, zabawianie... Tak mija cały
dzień. Tata wraca z pracy. Hurrrraaaa! Mam chwilkę dla siebie, bo
przecież synek stęskniony za tatą, tata stęskniony za synkiem... Bawią
się, śmieją, ujeżdżają jeździk... standard. Ja szybko ogarniam kuchnię
po obiedzie (przecież brudne naczynia same się nie umyją), mam jeszcze
chwilkę i siadam przy kompie. Słyszę w międzyczasie, że Maluch już
znudzony zabawami, zaczyna marudzić i wołać mamusię. Czas na kąpiel
(tata niestety nie ma za dużo czasu na przebywanie z dzieckiem w ciągu
tygodnia), więc idziemy razem do łazienki i kąpiemy.
Maluch
wykąpany, witaminki podane. Buzi od taty na dobranoc. Idę z Maluszkiem
do sypialni. Trzydzieści minut (czasami dłużej lub krócej) wyciszania i
usypiania. Nareszcie dziecko śpi. Rodzice mają wieczór dla siebie. Teraz
mogę zrobić coś dla siebie (TV, blog, książka), popatrzeć w ekranik
elektronicznej niani i podziękować za kolejny piękny dzień z moim małym
synkiem :)
Podsumowując:
bycie mamą to praca na pełny etat. Kiedy trzeba musisz być w jednym
czasie piosenkarką, clownem, tancerką, sprzątaczką, kucharką, lekarzem i
pielęgniarką... Zapomniałam o czymś? Nawet jeśli "spełniasz" wszystkie
te zawody, to jeszcze nie jesteś ideałem. Bo ideału nie ma, ale nic nie
zaszkodzi, jeśli choć trochę się do niego zbliżymy...
Pozdrawiam,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz