środa, 4 grudnia 2013

Siedziałam i słuchałam

***
A teraz rozmyślam...
W tak piękny i słoneczny dzień jak dziś miałam otwarte okno. Mąż z dzieckiem poszli na spacer, a ja leżałam sobie na łóżku z farbą nałożoną na włosy i czytałam. Próbowałam się zrelaksować ;) Niestety hałasy dobiegające z ulicy natrętnie odrywały mnie od lektury. Zaczęłam przysłuchiwać się grupce dzieci bawiących się na ulicy.
  Najgłośniejszy chłopiec, na moje oko 10 - 12 lat, cały czas zaczepiał inne dzieci, popychał, wyśmiewał, zabierał zabawki i próbował je zniszczyć. Gdy któreś dziecko próbowało zawalczyć o swoją zabawkę lub stanąć w obronie innego dziecka, ten stawał się bardzo agresywny i cały czas przeklinał. Fak za fakiem... a później jeszcze inne przekleństwa używał zamiast przecinka. Uszy więdły. W pewnym momencie wyszedł z domu jego tata i krzyknął: "Hej Jack, bądź miły dla chłopca, przecież ci nic nie zrobił!". Koniec. Tylko tyle. Załamałam się.
Chłopiec ten i jego rodzinka są dość znani na naszym osiedlu. Lepiej z nimi nie zadzierać, choć nie jest to żadna patologia. Ot, po prostu nie dają sobie w kaszę dmuchać. Sąsiadka z domu obok, często mi mówiła, że nie chce by jej synek się z nim bawił, bo jest zbyt agresywny i strasznie przeklina, niszczy i dewastuje nieswoje zabawki. Zastanawiałyśmy się, co z tego chłopca wyrośnie. Czy za kilka lat nie będzie terroryzował naszego osiedla?
Rozmyślam i martwię się, czy uda mi się uchronić mojego synka przed takimi ludźmi, przed ich towarzystwem? Wiem, że przed wieloma sprawami nie ma ucieczki, ale tak bardzo pragnę, żeby Maluch wyrósł na dobrego człowieka, który szanuje drugą osobę i czyjąś własność. Wiem też, że dziecko może "wpaść" w tak zwane złe towarzystwo, sprawiać problemy wychowawcze, ale to rodzice głowią się i zastanawiają, w którym momencie popełnili błąd... Czy da się uchronić dziecko? Czy istnieje jakiś złoty środek?

Pozdrawiam,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz