czwartek, 5 grudnia 2013

Zmiana czasu i wielki plan

***
Co nam dała zmiana czasu? Czy udało nam się pospać tą jedną godzinę dłużej?
Oczywiście, że nie!!! :)
Był taki plan… mój i męża, aby przeciągnąć Malucha w sobotę wieczorem jak najdłużej, żeby w niedzielę pospał do 9 na przykład (on by myślał, że śpi do 8). Gdyby udało się do 10, to nie
mielibyśmy mu tego za złe ;) Plan był zacny, ale zaraz po kąpieli wiedzieliśmy już, że legnie w gruzach. Pierwsze sygnały pojawiły się już w wannie… Cieknący nosek, suche i powiększone usta, szklane oczy oraz marudzenie w wodzie, którą przecież Maluch uwielbia… Udało mi się uśpić Brzdąca, ale dopiero po 40 minutach zaczęła się prawdziwa „imprezka”. Płacz, darcie się, wicie się w moich ramionach, niechęć do piersi. Na leżąco – źle, na półsiedząco jeszcze gorzej, noszenie na rękach – trochę lepiej… nie sposób dogodzić. A jeszcze na domiar złego matka z fridą w rękach przy nosie próbowała majstrować i krople do nosa wpsikiwała. To już całkowicie rozbudziło Malucha. I co tu robić? Razem z tatusiem wymyślaliśmy sposoby, by jakoś wywołać uśmiech na buźce synka. Ostatecznie zadziałały dopiero zapuszczone w komórce filmiki z Maluchem w roli głównej z czasów kiedy jeszcze sobie tylko leżał i gaworzył. Ale było śmiechu. Mały zrelaksował się przy tym i zapomniał o zatkanym nosku. Trwało to chwilę, tak do 2.30 w nocy :/ Zasnął, ale spał bardzo niespokojnie. Co jakiś czas przebudzał się i pojękiwał przez sen mówiąc „ałłłła”. I wiecie co jest najśmieszniejsze? Kiedy tak leżałam i słyszałam ciężki oddech Maluszka, modliłam się, żeby był już ranek, żebyśmy mogli zejść do salonu i zacząć się bawić. Nie pospałam za długo zeszłej nocy. Już o 7 mój mały Glutek bawił się na swoim domowym placu zabaw, a my z mężem spełnialiśmy każdą jego zachciankę.
A Wam udało się wykorzystać okazję i pospać o tą jedną – cenną dla chyba każdego rodzica – godzinę?

Pozdrawiam,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz