***
Dziś
będzie krótko, bo chyba mój organizm wszedł właśnie w tryb standby'a :)
Nastąpiło, co nastąpić musiało... ZĄBKOWANIE! Nastrój Maluszka
pozostawia wiele do życzenia. Zabawki interesują, ale na kilka lub
kilkanaście sekund (najlepsze są te, które mają jakieś wypustki do
podgryzienia), śpiewanie czy zapuszczanie ulubionych piosenek też
przynosi spokój na krótko, apetyt już nie ten sam... :( Najlepiej być
zawieszonym u mamusi na ramieniu, niczym miś koala. Tu wszystkie
płacze, bóle i smutasy przemijają na dłużej. Przynajmniej do momentu, aż
mamie ręce nie odpadają. Odłożony na bujaczek lub na matę, Maluch
zaczyna "koncert" od nowa...
Moment
ciszy zawdzięczamy też żelom na obolałe dziąsełka. Pani aptekarka
poleciła też jakieś leki homeopatyczne, więc stosujemy raz jedno, raz
drugie. Nie mogąc patrzeć na obolałą buźkę, podaję też lek
przeciwbólowy. W końcu, jak mnie coś bardzo boli (np. okres), to też
pomagam sobie nurofenem, dlaczego więc nie odciążyć z bólu Maluszka?! To
dzięki tym medykamentom mogę teraz coś napisać, bo Szkrabek śpi snem
spokojnym już od ponad trzech godzin (odpukać! żeby nie zapeszyć ;) )
Nareszcie mogę sobie odpocząć, mąż masuje plecki :D - trwa
podładowywanie akumulatorków na jutrzejszy dzień! Oby już ten
(pierwszy!) ząbek wyszedł, bo nie wiem jak daleko jeszcze zajadę na
kawie, po tym jak w nocy Malutki budzi się z krzywą i obolałą minką na
karmienie, a później jeszcze proces usypiania... Uffff, ząbkowanie nie
jest fajne! ;)
Pozdrawiam,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz