***
Naprawdę nie trzeba wiele, aby Maluch miał
fajny, atrakcyjny i fascynujący dzień. I aby na koniec tego dnia padł
jak mucha i spał smacznie do 7.50 następnego dnia :)
Tak było w ten weekend. Irlandzka pogoda
zaskoczyła chyba wszystkich na wyspie. Pojawiło się słoneczko, było
ponad 23st C w cieniu i siedzenie w domu byłoby wówczas grzechem.
Zaraz
po śniadaniu pojechaliśmy całą trójcą na plac zabaw, o którym już
pisałam TUTAJ.
Szkrabek był w siódmym niebie. Maszerował od jednej do drugiej zabawki.
Z tatą bawił się w a la statku, gdzie kręcili a la sterem, zjeżdżał ze
ślizgawki, huśtał się, uczył się wchodzić pod górkę!… ahhh mogłabym tak
pisać, bo było na prawdę wesoło i co najważniejsze rodzinnie.
Po takim poranku spędzonym na świeżym
powietrzu, pełnym atrakcji i ruchu, Maluch porządnie zgłodniał. Miałam
ze sobą przekąski i wodę do popicia, więc głód zaspokoiliśmy w mig :) Taki wymęczony, ale najedzony Maluch zasnął nam w samochodzie na kolejne trzy godziny!
Jednak to nie był koniec wrażeń (czyt.
prób wymęczenia synalka). Po drzemce i po obiadku zabraliśmy Szkrabka na
kolejny spacerek. Tym razem nad morze, na kopanie piłki i zbieranie
muszelek na plaży.
Podsumowując: warto zabierać malucha na
spacery, place zabaw, na świeże powietrze! Nic tak cudownie nie działa
na dobry sen dziecka!!! :) Synek po całym męczącym dniu, smacznej kolacji i ciepłej kąpieli, zasnął snem twardym (nawet sobie pochrapywał ;) ) i obudził się dopiero rankiem :) Dawno się tak nie wyspaliśmy. Wszyscy.
Pozdrawiam,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz