wtorek, 3 grudnia 2013

Czasoumilacze podczas choroby

***
Jak już wiecie, od kilku dni zmagamy się z różyczką, która dotknęła mojego Maluszka. Dziś widać już dużą poprawę, nawet udało mi się przespać kilka godzin ostatniej nocy i ta też zapowiada się już o niebo lepiej :) Synek zdrowieje i to nas szalenie cieszy, ale ile nas to kosztuje... I nie mam tu na myśli finansów :) Maluszek nie może wychodzić w obecnym stanie na
zewnątrz. Jesteśmy zatem uziemieni oboje i musimy siedzieć w tak piękne, ciepłe i słoneczne dni, w domu :/ Uwierzcie mi, synek w domu dostaje już szału! Pokazuje mi okno lub drzwi. Wiem, że ma chęć pobawić się na podwórku... Biedaczek, nie rozumie, że gdy tylko wyjdzie na słoneczko, to wysypka zacznie go mocno piec (lekarka porównała ból do takiego, jakbym wsadziła synka w pokrzywy, aałć!). Dlatego wraz z dziadkami zorganizowaliśmy Szkrabkowi pokój zabaw w domu :)
Maluch ma do wyboru huśtawkę, ślizgawkę, rowerek, piłki, misie, samochodziki, klocki i nawet psa - żywego (który potrafi rozśmieszyć synka jak nikt inny) ;) Z resztą zobaczcie sami.

 
Prezent urodzinowy od dziadków w użyciu ;)

Jupiiiiii !

Hmmm... sam nie wiem, czym by się teraz pobawić?!

Krótka przerwa na bajkę

"Łap piłeczkę!"


Hej, hoooo!

Uwierzcie mi jednak na słowo, że te wszystkie czasoumilacze nie robią na synku wrażenia na tak długo, jakbym sobie tego życzyła :/ Nadal pragnie chodzić i chce żeby go prowadzać po pokojach, chce też być noszonym, bo ktoś (i chyba nawet wiem kto ;) ) pokazał mu jak się włącza i wyłącza światło - teraz spędzamy po 5 minut przy każdym włączniku :)
Tak mija nam czas w czterech ścianach, ale bardzo tęsknimy za słoneczkiem i ciepłym wiaterkiem. Jeszcze tylko chwilka i wynurzymy nasze noski. Doczekać się nie możemy! :)

Pozdrawiam,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz