wtorek, 3 grudnia 2013

Katarkowo

***
Po fatalnej nocy i jeszcze bardziej fatalnym dniu, powiem po prostu, że padam i marzę o długimmmmm śnie bez przerw na karmienia, bez nasłuchiwania czy wszystko ok, bez leżenia tylko na jednym boku! Mam dość niesprawiedliwości losu! Słoneczko, ciepełko, a synek się rozchorował :/ W taką piękną pogodę, my siedzimy w domu.
Kiedy kładłam go wczoraj spać, nic nie zapowiadało, że przede mną nieprzespana nocka. Maluch zasnął jak zawsze przy cycku, spokojnie i cichutko. Jednak po 40 minutach obudził się z przeraźliwym płaczem. Pobiegliśmy z mężem w obawie, że coś złego mu się może przyśniło. Maluszek zanosił się płaczem i jednocześnie próbował wziąć oddech, ale nosek był cały zawalony gilaskami, a Mały cały spanikowany nie rozumiejąc całej sytuacji. Natychmiast w ruch poszedł Katarek (choć pierwszej próbowałam fridy, ale gdzie tam… nic nie mogłam odessać, wydzielina była zbyt gęsta), woda morska i Olbas Oil. Synek zaczął płakać jeszcze mocniej, zesztywniał ze strachu, przerażony głośnym dźwiękiem odkurzacza. Boziu, ile ja się wczoraj nakołysałam, naśpiewałam „aaa kotki dwa”, nagłaskałam i oczywiście naobwiniałam samą siebie. Nie wiem czy ten katar to efekt przeciągów w domu, czy może towarzysz wyrzynającej się dolnej trójki?! Ja obstawiam przeciąg i bardzo żałuję, że nie dopilnowałam aby Maluszka nie przewiało. Nie mogę patrzeć jak się biedny męczy z tym cieknącym i zatkanym noskiem, zwłaszcza gdy próbuje pocyckać lub usnąć :( A dodatkowo, ja cały dzień chodzę za nim z aspiratorem by na bieżąco odsysać gilaski i już na mój widok zaczyna popłakiwać.
Mam nadzieje, że szybko pozbędziemy się problemu i nie rozchorujemy się wszyscy, bo już za tydzień roczek synka i kinderparty…

Pozdrawiam,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz