wtorek, 3 grudnia 2013

Mama potrzebuje masażu!

***
Jesteśmy na wakacjach u dziadków, ale moje obowiązki związane z dzieckiem wcale się nie zmniejszyły. Nie mówię tu o zabawach, spacerach i innych rozrywkach, tylko o karmieniu, przewijaniu, pielęgnowaniu, kąpaniu, itd. Taką mam umowę z rodzinką i taki obrót wydarzeń mi pasuje. Wszyscy zabawiają synka, ja również, tyle że z mniejszą intensywnością. Lubię patrzeć
na roześmianą i radosną buźkę Malucha, który bawi się z domownikami, popijając w tym czasie kawkę z pysznym ciastkiem. Jest to dla mnie czas bezcenny, spokojny i kojący. Odpoczywam wtedy, mimo że ciągle przebywam w tym całym zgiełku i hałasie towarzyszącym zabawie :) Odpoczywam psychicznie i fizycznie. I o ile psychicznie wszystko (chyba, hehe ;) ) ze mną dobrze, tak fizycznie – zaczynam wymiękać :/ Synek rośnie nam jak na drożdżach, przybiera na wadze w zastraszającym tempie… nie potrafi jeszcze samodzielnie się poruszać i wymaga ciągłego noszenia, podnoszenia, dźwigania… Moje ciało nie ma już na to sił. Powoli zaczyna protestować i buntować się. Najbardziej cierpi mój kręgosłup.

A to było tak:

Będąc w ciąży towarzyszyły mi różne dolegliwości związane z tym stanem, ale nie narzekałam zbytnio, ponieważ wiedziałam, że prędzej czy później – ustaną. Jednak bóle pleców (wtedy najbardziej odczuwalny był odcinek lędźwiowy) nie ustąpiły do samego końca. Proste czynności typu siedzenie przy biurku w pracy, wyjście na spacer z psem czy nawet ugotowanie obiadu – zawsze kończyły się obolałym kręgosłupem i moimi narzekaniami ;) Wtedy szukałam jakiegoś prostego rozwiązania w sieci. Wygooglowałam wówczas, że dobrym rozwiązaniem tej częstej przypadłości u kobiet w ciąży jest delikatny i relaksujący masaż. Na witrynie internetowej www.mamazone.pl znalazłam bardzo pomocne video TUTAJ nt. prostego masażu ciężarnej. Pokazałam filmik instruktażowy mężowi i od tamtego dnia, każdego wieczoru mąż (chciał czy nie chciał) wykonywał mi takie masowanko :D Naprawdę czułam wtedy ulgę, dlatego polecam i zachęcam wykorzystać od czasu do czasu rączki przyszłego lub obecnego tatusia do takich czynności ;P
Po urodzeniu Malucha (a był malutki, bo zaledwie 2760g) szybko zapomniałam o moich wcześniejszych dolegliwościach. Plecy przestały mnie boleć, a jeśli już, to np. w wyniku długotrwałego siedzenia w jednej pozycji (np. kiedy maluszek postanowił pospać sobie przy cycusiu z dwie godziny). Ktoś mi kiedyś powiedział, że kręgosłup mamy przystosowuje się do ciężaru dziecka wraz z jego wiekiem (mam nadzieje, że dobrze to napisałam ?!). Faktycznie tak było na początku. Podnosiłam, nosiłam, tuliłam synka na rękach i jakoś nie odbijało się to na moich plecach. Pomyślałam, że faktycznie się sprawdziło… aż do momentu, kiedy mój okruszek osiągnął magiczne 10 kg, miał wtedy 8 miesięcy i ubranka rozmiar 74. Ciężej było go podnieść, ciężej było go nosić, lulać na rękach… Jeszcze ciężej jest dziś, gdy waży ok. 13kg. Mój kręgosłup nie wytrzymuje, boli mnie częściej i częściej domaga się masowania, rozgrzania… zwał jak zwał… domaga się relaksu, odciążenia i świętego spokoju. Maluch do tego jest bezlitosny przy swojej upartości i olbrzymiej potrzebie chodzenia za rękę. Pozycja półschylona nie sprzyja moim plecom, tak samo jak wchodzenie z synkiem po schodach, kąpanie w wannie czy podnoszenie z podłogi. Mama potrzebuje masażu tu i teraz! Ale nie takiego domowego. Potrzebuję takiego z prawdziwego zdarzenia. U specjalisty lub w SPA :) Marzą mi się ciarki na skórze wywołane delikatnym masowaniem i rozluźnione mięśnie po intensywnym masażu. Cudownie by było wyjść z takiego zabiegu jak nowo narodzona… Hmmm, chyba muszę pogrzebać w internecie za ofertami w mojej okolicy :) Pytanie tylko, czy będę potrafiła całkowicie się zrelaksować, wiedząc, że Maluch jest gdzieś tam, beze mnie?! ;) Achhhh, dylematy matki! Precz!
  A Wy drodzy Czytelnicy, czy macie jakieś sprawdzone sposoby na obolałe plecy, mięśnie lub ciało po całym, intensywnym dniu z dzieckiem?
 
Pozdrawiam,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz