poniedziałek, 2 grudnia 2013

O czterdziestominutówkach i cycusiu-usypiaczu

***
Wspominałam ostatnio o śnie synka, a dokładniej o jego dwóch drzemkach w ciągu dnia. Idąc za przykładem jego koleżanek, które są w podobnym wieku, stwierdziłam, że może już czas, aby ograniczyć spanie w dzień do jednego, dłuższego. Wpływ na moją decyzję miał również sam Maluch, który to od kilku dni bardzo długo nie potrafi zasnąć. Kręci się, wierci, obraca na wszystkie strony, po prostu świruje w łóżeczku. Po godzinie
 szaleństw udaje mi się go uśpić. A jedynym, sprawdzonym, niezastąpionym, najszybszym, najlepszym usypiaczem w przypadku mojego szkrabka nadal jest cycuś. Ktoś mi powie, puknij się w głowę kobieto! Dziecko ma już prawie rok, a Ty nadal trzymasz go przy piersi., idziesz na łatwiznę. Nie, dziękuję, w głowę się nie mam zamiaru pukać, a może i na łatwiznę idę, ale mi z tą łatwizną dobrze :) - odpowiedziałabym. Cycuś i tak jest już znacznie ograniczony, i podawany tylko dwa razy dziennie (właśnie do snu). Stwierdziłam, że kiedy Maluszek poczuje, że już cycuś mu nie pasuje to sam się odstawi.
Pozostając przy temacie snu, muszę wspomnieć o tzw. "czterdziestominutówkach". Tak z mężem nazwaliśmy drzemki, które sobie urywa nasze dziecię. Czy to podczas spaceru, czy też po godzinnych szaleństwach w łóżeczku przed popołudniową drzemką i uśnięciu przy piersi - sen Malucha trwa... z zegarkiem w ręku, 40 minut! Po tym czasie, nie ma zmiłuj, koniec spania i już. Oczy otwarte i pełna gotowość do zabawy. Twarz zdaje się mówić: "Jestem wyspany, wypoczęty, czas na zabawę, ewentualnie mogę coś przekąsić".  Kilka razy zdarzyło się, że pospał(liśmy) razem. Mama spała obok, było cieplutko, cycuś w ustach... cóż więcej do szczęścia mu trzeba było, to i spał chętnie, ot trzy godzinki :) Inaczej już jest po wieczornej kąpieli (dlatego kąpiemy Malucha dziennie). Synek zachowuje się tak, jakby wieczorna kacha i kąpiel były dla niego wyznacznikami: "koniec dnia, czas już spać". Po całych wieczornych zabiegach pielęgnacyjnych, szaleństwach lub ich braku, przytula się do cycusia-usypiacza i zasypia na kolejnych kilka godzin. Nie zdarzyło mi się jeszcze, żeby Szkrabek przespał calutką noc bez karmienia, ale co tam. Czasami karmię jeszcze nad ranem, a czasami kilka razy w środku nocy. Oboje śpimy. Ja kiedy karmię, on kiedy je... ale też się liczy :)
Wracając do kwestii eliminacji jednej drzemki... Dziś przetestowałam patent koleżanki. Przeciągnęłam synka na maxa, ale już o 12.30 (normalnie zasypia ok. 10) tak płakał ze zmęczenia, że ułożyłam go w wózku i uśpiłam (to było na spacerze). Spał te swoje ustawowe 40 minut, ani minuty dłużej. Kiedy nadszedł czas drzemki poobiedniej był jeszcze na tyle wyspany, że nawet mu się nie śniło zasypiać. Nie zmuszałam. Zabrałam za to na szybki spacer, a później jeszcze do weterynarza (jako że pies miał szczepienie), także atrakcji miał pod dostatkiem. Już wtedy zaczął ziewać. Wiedziałam, że długo nie pociągnie, więc szybko mu kachę zaserwowałam. Przy kolacji marudził i popłakiwał, ale musiałam go jeszcze szybko umyć bo był cały w piachu po dzisiejszym plażowaniu. Na przewijaku zasypiał, w trakcie kąpieli też, po kąpieli, podczas ubierania już zasnął na dobre. Przeniosłam go tylko do łóżeczka i spał... spał sobie dokładnie 40 minut :) Od tamtej pory byłam jeszcze z pięć razy z cycusiem bo się przebudza i płacze. Tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że nie dla niego jedna drzemka, on nadal potrzebuje tych swoich dwóch "czterdziestominutówek" w ciągu dnia, by móc spokojnie przespać noc...
Jak już mówiłam, nic na siłę.

Pozdrawiam,


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz