***
Wspominałam
ostatnio o śnie synka, a dokładniej o jego dwóch drzemkach w ciągu
dnia. Idąc za przykładem jego koleżanek, które są w podobnym wieku,
stwierdziłam, że może już czas, aby ograniczyć spanie w dzień do
jednego, dłuższego. Wpływ na moją decyzję miał również sam Maluch, który
to od kilku dni bardzo długo nie potrafi zasnąć. Kręci się, wierci,
obraca na wszystkie strony, po prostu świruje w łóżeczku. Po godzinie
szaleństw udaje mi się go uśpić. A jedynym, sprawdzonym, niezastąpionym,
najszybszym, najlepszym usypiaczem w przypadku mojego szkrabka nadal
jest cycuś. Ktoś mi powie, puknij się w głowę kobieto! Dziecko ma już
prawie rok, a Ty nadal trzymasz go przy piersi., idziesz na łatwiznę.
Nie, dziękuję, w głowę się nie mam zamiaru pukać, a może i na łatwiznę
idę, ale mi z tą łatwizną dobrze :) - odpowiedziałabym. Cycuś i tak jest
już znacznie ograniczony, i podawany tylko dwa razy dziennie (właśnie
do snu). Stwierdziłam, że kiedy Maluszek poczuje, że już cycuś mu nie
pasuje to sam się odstawi.
Pozostając
przy temacie snu, muszę wspomnieć o tzw. "czterdziestominutówkach". Tak
z mężem nazwaliśmy drzemki, które sobie urywa nasze dziecię. Czy to
podczas spaceru, czy też po godzinnych szaleństwach w łóżeczku przed
popołudniową drzemką i uśnięciu przy piersi - sen Malucha trwa... z
zegarkiem w ręku, 40 minut! Po tym czasie, nie ma zmiłuj, koniec spania i
już. Oczy otwarte i pełna gotowość do zabawy. Twarz zdaje się mówić: "Jestem wyspany, wypoczęty, czas na zabawę, ewentualnie mogę coś przekąsić".
Kilka razy zdarzyło się, że pospał(liśmy) razem. Mama spała obok, było
cieplutko, cycuś w ustach... cóż więcej do szczęścia mu trzeba było, to i
spał chętnie, ot trzy godzinki :) Inaczej już jest po wieczornej
kąpieli (dlatego kąpiemy Malucha dziennie). Synek zachowuje się tak,
jakby wieczorna kacha i kąpiel były dla niego wyznacznikami: "koniec
dnia, czas już spać". Po całych wieczornych zabiegach pielęgnacyjnych,
szaleństwach lub ich braku, przytula się do cycusia-usypiacza i zasypia
na kolejnych kilka godzin. Nie zdarzyło mi się jeszcze, żeby Szkrabek
przespał calutką noc bez karmienia, ale co tam. Czasami karmię jeszcze
nad ranem, a czasami kilka razy w środku nocy. Oboje śpimy. Ja kiedy
karmię, on kiedy je... ale też się liczy :)
Wracając
do kwestii eliminacji jednej drzemki... Dziś przetestowałam patent
koleżanki. Przeciągnęłam synka na maxa, ale już o 12.30 (normalnie
zasypia ok. 10) tak płakał ze zmęczenia, że ułożyłam go w wózku i
uśpiłam (to było na spacerze). Spał te swoje ustawowe 40 minut, ani
minuty dłużej. Kiedy nadszedł czas drzemki poobiedniej był jeszcze na
tyle wyspany, że nawet mu się nie śniło zasypiać. Nie zmuszałam.
Zabrałam za to na szybki spacer, a później jeszcze do weterynarza (jako
że pies miał szczepienie), także atrakcji miał pod dostatkiem. Już wtedy
zaczął ziewać. Wiedziałam, że długo nie pociągnie, więc szybko mu kachę
zaserwowałam. Przy kolacji marudził i popłakiwał, ale musiałam go
jeszcze szybko umyć bo był cały w piachu po dzisiejszym plażowaniu. Na
przewijaku zasypiał, w trakcie kąpieli też, po kąpieli, podczas
ubierania już zasnął na dobre. Przeniosłam go tylko do łóżeczka i
spał... spał sobie dokładnie 40 minut :) Od tamtej pory byłam jeszcze z
pięć razy z cycusiem bo się przebudza i płacze. Tylko utwierdziłam się w
przekonaniu, że nie dla niego jedna drzemka, on nadal potrzebuje tych
swoich dwóch "czterdziestominutówek" w ciągu dnia, by móc spokojnie
przespać noc...
Jak już mówiłam, nic na siłę.
Pozdrawiam,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz