***
Szczepić
czy nie? To pytanie ostatnio często zadają sobie moje znajome
koleżanki, coraz częściej pisane są artykuły na ten temat. Pojawiają się
komentarze typu : "szczepionki są szkodliwe, osoby szczepione też chorują, a nawet umierają" lub "szczepionki nie działają, gdyż choroby same znikają, a większość zachorowań występuje wśród osób
szczepionych" i wiele, wiele innych, nazwijmy to po imieniu, mitów. My
szczepimy naszego Malucha od urodzenia. Pierwsze było BCG (tydzień po
narodzinach), później kolejne, te skojarzone. W sobotę byliśmy na
szczepieniu sześciomiesięczniaka. Trzy wbicia w obie nóżki, ale na
szczęście mamy teraz spokój aż do osiągnięcia roczku. Dzięki Bogu, Mały
znosi każde szczepienie bez większych problemów i bez łez. Nasz pediatra
potrafi tak szybko i sprawnie wbić igłę, że Brzdąc nawet nie zauważa.
Ostatnio było tak samo. Mamusia oczywiście pół nocy myślała jak on
zniesie trzy wkłucia, stresowałam się, a Mały jak gdyby nigdy nic: śmiał
się do pana doktora, gaworzył i miał się całkiem dobrze :) Ale wracając
do tematu. Wychodzimy z założenia, że my, tzn. dzieci lat 80-tych, a
nawet dzieci lat wcześniejszych i późniejszych, wszyscy byliśmy
szczepieni i jakoś żyjemy*. Nikomu nic nie zaszkodziło,
nikt nie chorował, nikt nie nabawił się autyzmu (jak to piszą niektóre
źródła), więc dlaczego mamy pozbawiać nasze dziecko odporności na te
wstrętne choróbska? A gdybyśmy jednak zdecydowali się, że nie
zaszczepimy Malucha? Załóżmy, że jak na ironię losu, załapał by którąś z
chorób i w konsekwencji nabawił się powikłań. Czy wtedy nie mielibyśmy
pretensji sami do siebie, nie pojawiłyby się wyrzuty sumienia? Ojjj,
napewno by się pojawiły, nie wybaczylibyśmy sobie. Można sobie gdybać.
Poza tym i tak nikt by nas nie przekonał, a większa, praktycznie 99%
opinii lekarskich na temat szczepień jest "za" i wierzmy, że mają rację.
Pozdrawiam,
* - jest to wyłącznie nasza opinia, niepotwierdzona badaniami. Oparta na podstawie własnych informacji i doświadczeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz