***
Jeszcze
gdy byłam w ciąży, marzyłam o sesji zdjęciowej dla mojego synka. Nie
mówię tu o pstrykaniu fotek podczas porodu, absolutnie! Chodzi mi o taką
miłą, subtelną sesję z ciekawym tłem, ułożeniem dziecka itp. Mam to
szczęście, że jedna z moich koleżanek zajmuje się fotografią i
zaproponowała mi właśnie taką sesję zdjęciową. To było bardzo ciekawe
doświadczenie i polecam taki sposób "zapamiętania" swojego Maleństwa
każdym młodym rodzicom. Mój synek miał zaledwie trzy tygodnie, kiedy na
kilka godzin stał się modelem z prawdziwego zdarzenia. Okazał się bardzo
cierpliwy, bo przecież co chwilkę był rozbierany do półgolaska,
układany w odpowiedniej pozycji... to rączka w lewo, to pod bródkę, to
nogi skulone, to głowa w bok. Biedactwo, nie miał pojęcia co się dzieje i
nawet za bardzo się tym nie interesował. Wystarczyło, że mama była obok
i kiedy zapłakał, miał cycusia na żądanie i tylko dla siebie. Musiałam
jakoś mu tę cierpliwość wynagrodzić :)
Koleżanka
miała bardzo ciekawe pomysły na zdjęcia. To raz Maluch układany był w
wiklinowym koszyku, na mięciutkim i puszystym kocyku, za chwilę pozował
na gładkim materiale wśród płatków róż, robił też za dinozaurka, a na
koniec został wsadzony do słomianej donicy otoczonej delikatnymi
kwiatkami maciejki (te zdjęcia lubię najbardziej).
Dziś
wszystkie zdjęcia z tego dnia są pięknie wyeksponowane w ramkach na
naszej półce, zamówiliśmy też kanwę z jednym ze zdjęć synka. Za każdym
razem gdy spoglądamy z mężem na te fotki, stwierdzamy z zachwytem,
jakiego mamy ślicznego synka :)
A to jego stópki
Pozdrawiam,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz