środa, 4 grudnia 2013

Punkt obowiązkowy

***

Wiedziałam, że ten moment kiedyś nadejdzie.

Wiedziałam, że powinniśmy zbierać drobniaki, bo wkrótce się przydadzą.

Wiedziałam też, że w jakiś sposób jest to nieuniknione.

Nie sądziłam jednak, że tak szybko, że to już!?

A mowa o bujakach – automatach, takich na pieniądze ;)

Od jakiegoś czasu nasze wyprawy do sklepu wyglądają bardzo zabawnie. Mamy pewne, zwane przez nas „punkty obowiązkowe”, które na nasze nieszczęście same się „odzywają”. Już z daleka włączają się zachęcające melodyjki, odgłosy silnika lub syreny, migają kolorowe światełka. Maluch nie potrafi przejść obojętnie. Musimy się zatrzymać, wsadzić np. do samochodziku i poczekać chwil kilka, aż dziecko się nacieszy :) Później jest jeszcze kolejny punkt i w końcu możemy pójść na zakupy.


 
Punkt numer 1*

 Punkt numer 2* 

 Punkt numer 3 – obowiązkowa rundka ciuchcią

Póki co, jest spokojnie i bezstresowo. To znaczy, synek pobawi się, nakręci kierownicą, poprzyciska guziczki i nie płacze ani nie protestuje kiedy go wyciągamy. Zawsze mówię do niego „zrób pa pa do autka” , razem pomachamy i odchodzimy. Widzę czasami reakcje i płacze innych dzieci, i modlę się aby mój szkrab nigdy tak nie robił… No ale, co ma być to będzie ;)

A jak jest u Was? Czy też macie takie „punkty obowiązkowe”, które Wasze dzieci lubią i na których chętnie jeżdżą i bawią się?

* Punkt 1 i 2 na razie obsługujemy bezgotówkowo, czyli Maluch tylko sobie siedzi i kręci kierownicą (do czasu). Jedynie punkt 3 jest płatny i w jego pakiecie są dwie rundy ciuchcią po centrum handlowym w jednym z wagoników :)


Pozdrawiam,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz