***
Nic
nie zapowiadało, że w niedzielę ruszymy się z domu. Po obowiązkowym
spacerku z Maluchem, planowaliśmy już tylko zabawy w domu lub na
podwórku. Jednak plany szybko i niespodziewanie zmieniły się kiedy
poszłam usypiać synka na popołudniową drzemkę.
Jeden
cycuś nie uśpił, no to hop, drugi poszedł w ruch... ale oczy nadal były
jak 5zł. Wtedy mnie
olśniło i wpadłam na pomysł, żeby zapakować
Szkrabka w samochód i jechać przed siebie. Spakowaliśmy niezbędne rzeczy
i po 15 minutach już jechaliśmy do pobliskiego zamku z parkiem i placem
zabaw dla dzieci. Co jak co, ale świeże powietrze plus zabawy na placu
zabaw plus cyckanie na ławeczce w lasku równa się śpiące, ale zadowolone
dziecko :)
Z mamusią za rączkę
Na plac zabaw prowadzi widokowa dróżka, a spacerek zajmuje... naszym tempem 20 minut ;)
Tam daleko... to Irandia Północna
Cały
teren przy zamku porasta idealnie zadbana i przycięta trawa, na której
można rozłożyć koc, poleżeć lub zrobić rodzinny piknik.
Przy zamku znajduje się piękny różany park.
Ale można też podziwiać inne gatunki kwiatów, które aktualnie kwitną całą swoją mocą i cieszą oko zwiedzającego.
Gdy
już napatrzyliśmy się na kwiatki i bzykające pszczółki, poszliśmy w
kierunku placu zabaw. Niedziela była ciepła i słoneczna, toteż plac
tętnił życiem :)
Mimo wszystko, udało nam się poujeżdżać ulubione zabawki Malucha.
Na bujaku - krokodylku
Mama też miała ochotę się pobujać... z synkiem na kolanach
To
był spontaniczny wypad, a takie lubimy najbardziej. Plan zakładał
delikatne wymęczenie Maluszka. Udało się. Nawet za bardzo, bo po
przyjeździe do domu synek nie miał siły już zjeść kaszki na dobranoc, a
przy szybkiej kąpieli zasypiał mi na rękach :) Była godzina 18.
Pozdrawiam,
ach i zapomniałam napisac od razu świetnie wygląda nowy blog bardzo mi się podoba
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki za dalsze przenoszenie