***
Kto
nas śledzi na Facebooku, ten wie, że nasza długa nieobecność w
blogosferze spowodowana była chorobą, a konkretnie... grypą jelitową :/
Zaczęło się ode mnie, tydzień temu, w czwartek. W nocy obudził mnie ból
brzucha. Długo przekręcałam się w łóżku, próbowałam zasnąć, ale nie
wytrzymałam. Wymiotowałam pół nocy i prawie cały kolejny dzień. Ciężki
to był dzień. Mąż w pracy, a ja sama z synkiem w domu,
którym trzeba się
zająć, zabawić, nakarmić. Nikt tego za mnie by nie zrobił. Dałam jakoś
radę (dużą pomoc okazała mi koleżanka, która przyszła i zajęła się
Maluchem, żebym mogła się ogarnąć, wykąpać, bardzo jestem jej za to
wdzięczna!), a już w sobotę byłam praktycznie na "pełnym chodzie" :)
W
niedzielę nic nie wskazywało, że synkowi coś może dolegać. Od rana
świeciło słoneczko, wybraliśmy się zatem z babcią na długi spacer. Po
popołudniowej drzemce Małego, mieliśmy w planach odwiedzić prababcię.
Podróż samochodem trwała ok. 15 minut. Kiedy wysiadaliśmy, zauważyłam,
że Maluszek się zmoczył i ma całe mokre spodenki. Dziadek wziął wnuka na
ręce i zaniósł do mieszkania. Kiedy przewijałam synka, okazało się, że
to nie siusiu, tylko taka duża i wodnista kupka z pieluszki się
przelała. Ale nic! Wcześniej się już takie coś zdarzało, więc nie
przejęłam się tym faktem. Przewinęłam, przebrałam i posadziłam na
kanapie, żeby z prababcią mógł się przywitać. I wtedy - katastrofa!
Zaczął wymiotować prosto na mnie. Raz, drugi i kolejny! Wyobraźcie sobie
jak wyglądałam... Nie miałam już więcej ubrań na przebranie, dlatego
długo nie czekając, zapakowaliśmy Malucha do samochodu i wróciliśmy do
domu. Synek nie wymiotował, więc uznaliśmy, że wcześniej może
zaszkodziła mu podróż samochodem albo jogurcik jaki podałam na
podwieczorek. Po kąpieli ładnie zasnął i tak sobie smacznie spał z
godzinę, po czym obudził się kaszląc. Gdy przyszłam do pokoiku, synek
mocno wymiotował i płakał :( Serce mi pękało, bo już wiedziałam, że
załapał wirusa ode mnie...
Mały
zwymiotował jeszcze dwa razy, kiedy zadzwoniłam do znajomej lekarki. Ta
poradziła mi, żebym sprawdziła język synka. Jeśli jest wilgotny to ok,
ale jak już suchy to może oznaczać odwodnienie. Był mokry dzięki Bogu!
Następnie poradziła, jakie leki możemy podać dziesięciomiesięcznemu
niemowlęciu i zasugerowała, że jeśli wystąpią kolejne wymioty, pojechać
na pogotowie. Co ważne, kiedy jej powiedziałam, że karmię piersią,
bardzo się ucieszyła i powiedziała, że to już połowa sukcesu na drodze
do wyzdrowienia synka. Od tamtej chwili miałam karmić tylko piersią po
ok. 10 min, żeby nie przepełnić brzuszka. Maluch już nie wymiotował, a
pierś ssał bardzo chętnie. Uspokajał się przy niej, zasypiał kiedy
skurcze brzuszka wybudzały go ze snu i w ten sposób gasił pragnienie
(wystąpiła też gorączka, ponad 38st C). Udało nam się przetrwać noc bez
wyjazdu na pogotowie. Już z samego rana popędziłyśmy z babcią do
lekarza. Maluszek czuł się już wtedy lepiej, ale pani doktor przepisała
leki na wymioty i probiotyki. Dalej poradzono mi karmić wyłącznie
piersią, gdyż moje mleko jest lekkostrawne i najlepiej przyswajalne
przez organizm dziecka. Może Mały był częściej głodny i domagał się
cycusia co godzinę, ale chyba dzięki temu, w ciągu doby doszedł do
siebie, nie wymiotował już i brzuszek przestał boleć. Owszem, chciał się
tulić i "na rączki" TYLKO do mamy, ale to przecież normalne... nie
wiedział co się dzieje, nie czuł się bezpiecznie bez mamy u boku.
Nikomu
nie życzę choroby. Tym bardziej chorującego dziecka. Niestety, w ciągu
ostatnich dni pisało do mnie kilka koleżanek, które miały lub mają z
dzieckiem ten sam problem. A najgorsze jest to, że wirus przechodzi z
jednej osoby na drugą i czasami choruje cała rodzina (u nas wirus nie
ominął męża i teraz cały weekend leżał biedny i cierpiał). Lekarka mi
potwierdziła, że bardzo często w tym okresie, w powietrzu latają te
wstrętne rotawirusy i tym podobne... I tak oto, na stronie mamzdrowie.pl znalazłam kilka informacji na ten temat.
Przyczyny i objawy grypy żołądkowej:
Przyczyną grypy żołądkowej są rotawirusy. Zwykle odznacza się ona następującymi objawami:
- ból brzucha
- brak apetytu u dziecka
- biegunki
- wymioty
- gorączka o nasileniu od 37 do nawet 40 stopni
Jak walczyć?
Przeważnie
organizm jest sam w stanie zwalczyć wirusa grypy jelitowej. Jednak w
przypadku, gdy dziecko ma wysoką gorączkę, należy starać się ją obniżyć
przy pomocy środków przeciwgorączkowych (paracetamol lub ibuprofen).
Dodatkowo zaleca się zażywanie probiotyków, których celem jest
zabezpieczenie wrażliwej błony śluzowej przewodu pokarmowego dziecka,
która w tym samym momencie jest w stanie zapalnym. Na rynku dostępne są
m.in.: Lakcid, Trilac, Enterol i Lacidofil. Stosuje się je przez kilka
dni, po czym wszystko wraca do normy.
Kiedy do lekarza?
Zagrożenie
jakie stwarza grypa jelitowa w słabym organizmie naszego maluszka
wzrasta wprost proporcjonalnie do jego wieku – czym młodsze dziecko, tym
bardziej niebezpieczna może być choroba. Niemowlakom i bardzo młodym
dzieciom bezpośrednio grozić może odwodnienie, dlatego powinniśmy
działać szybko i skutecznie. Gdy zauważymy, że nie chce ono jeść, jego
stolec jest płynny, często wymiotuje i dodatkowo odmawia picia – trzeba
natychmiast skontaktować się z lekarzem.
Wysokie gorączki mają to do siebie, że znacznie podnoszą zapotrzebowanie organizmu na płyny, dlatego też, jeśli pieluszka dziecka jest sucha przez kilka godzin, to znaczy, że nie oddaje ono moczu, co z kolei może być sygnałem alarmowym świadczącym o odwodnieniu.
W przypadku starszych maluchów, w sytuacji gdy nie występują żadne ostre objawy choroby, możemy sobie nieco dłużej poczekać i spróbować wyleczyć go łagodnymi, domowymi sposobami. Lecz jeśli zauważymy, że choroba nie cofa się, a wręcz przeciwnie – maluch nadal odmawia picia, cierpi na biegunkę i wymioty, to bądźmy pewni, że wymaga to natychmiastowej wizyty u lekarza.
Wysokie gorączki mają to do siebie, że znacznie podnoszą zapotrzebowanie organizmu na płyny, dlatego też, jeśli pieluszka dziecka jest sucha przez kilka godzin, to znaczy, że nie oddaje ono moczu, co z kolei może być sygnałem alarmowym świadczącym o odwodnieniu.
W przypadku starszych maluchów, w sytuacji gdy nie występują żadne ostre objawy choroby, możemy sobie nieco dłużej poczekać i spróbować wyleczyć go łagodnymi, domowymi sposobami. Lecz jeśli zauważymy, że choroba nie cofa się, a wręcz przeciwnie – maluch nadal odmawia picia, cierpi na biegunkę i wymioty, to bądźmy pewni, że wymaga to natychmiastowej wizyty u lekarza.
Dużo zdrowia życzę i pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz