niedziela, 1 grudnia 2013

Zakupoholicy dziecięcy

 ***
Zakupoholizm dziecięcy - tak nazwaliśmy przypadłość, moją i męża :) Po prostu złapaliśmy się na tym, że ilekroć pojedziemy na zakupy lub tylko pochodzić po centrum handlowym, zawsze coś kupujemy dla Maluszka. Na przykład dziś. Dowiedzieliśmy się o promocji na foteliki samochodowe. Wybraliśmy się zatem do sklepu z zamiarem obejrzenia, ewentualnie (po głębszym zastanowieniu) zakupienia nowego fotelika dla
synka. Maluch rośnie jak na drożdżach, nie mieści się już w "starym", więc już czas na większy. Na miejscu okazało się, że cena jest okazyjna, więc fotelik zdecydowaliśmy się nabyć. Pani z obsługi poszła na magazyn i długo nie wracała. Z nudów zaczęliśmy kręcić się po sklepie. Mi w ręce wpadła zabawka Fisher Price - grający konik morski, taki słodziutki i milutki. Wzięłam go! Mąż natomiast wrócił z zestawem wodoodpornych (czytaj plamoodpornych) i kolorowych śliniaczków. Dobrze, że pani sprzedawczyni się pojawiła, bo pewnie jeszcze o coś byśmy się pokusili :) Ok, czyli jechaliśmy po jedną rzecz, a wróciliśmy z trzema... Na tym jednak nie koniec. Zajechaliśmy po drodze do Tesco. Po bułki. Wróciliśmy z bułkami, nowymi dresikami i książeczką z twardymi stronami :D I tak praktycznie za każdym razem! Nie potrafimy się opamiętać. Wszystko jest takie śliczne i idealne... Szafa pęka w szwach, zabawki zajmują już pół pokoju (chociaż nie jest jeszcze ich aż tak wiele), ale nieeee, Maluszek zasługuje na coś nowego, bo w końcu był taki grzeczny w zeszłym tygodniu.... (to taka nasza mała wymówka ;) )
A czy Wy, drodzy czytelnicy, potraficie przejść obojętnie obok sklepu z zabawkami? ;)

A oto nasz konik morski ;)

Pozdrawiam,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz