poniedziałek, 2 grudnia 2013

Wielka wyprawa z niemowlakiem - czyli nasza relacja z wakacji

***
Czas na restart psychiczny. Czas na doładowanie baterii. Czas na wspólny wypoczynek i pierwsze wakacje z naszym Maluszkiem! To była chwila, kiedy wpadliśmy z mężem na pomysł wyjazdu. Gdzieś, gdzie świeci słońce... gdzie jest ciepło i pozytywnie. Oboje uwielbiamy podróżować, zwiedzać, poznawać nowe. Nigdy nie korzystamy z usług biur podróży, tylko
wszystko załatwiamy sami, na własną rękę. Jako, że skończyłam kierunek "Turystyka i organizacja wypoczynku", dodatkową frajdą dla mnie jest planowanie naszej wyprawy począwszy od destynacji, aż po pakowanie walizek (mąż nie ma do tego talentu... ani cierpliwości). Jesteśmy zakochani w wyspach kanaryjskich. Tym razem zdecydowaliśmy się, że zabierzemy Małego na Gran Canarię. Sprawdziliśmy. Pogoda w marcu jest idealna. Słonecznie, cieplutko, miło...
Trafił nam się bardzo przyjemny hotel (z polecenia znajomych), z pysznym jedzonkiem i profesjonalnym personelem. Już na wstępie, pan recepcjonista zapytał, czy chcemy aby donieść nam łóżeczko dla synka. Przekonaliśmy go jednak, że wspólne spanie lepiej nam wychodzi i niech nie robią sobie problemu (można przyjechać ze swoim łóżeczkiem turystycznym, ale większość hoteli posiada je już w swoim wyposażeniu i wystarczy tylko poprosić). Pokój na 4. piętrze był przytulny, a jedyny jego minus to widok na góry, a nie na ocean :/ Później jednak okazało się, to plusem, bo od tej strony słońce świeciło dopiero po południu i dzięki temu pokój nie nagrzewał nam się do granic możliwości. Nie włączaliśmy klimatyzacji. Bałam się, żeby Maluch się nie przeziębił, dlatego pokój wietrzyliśmy otwierając tylko balkon. Wystarczyło.
Nie chcę jednak opisywać tu całego pobytu, ponieważ wolę skupić się na tym, co nam się przydało podczas tej wielkiej wyprawy. Bardzo się jej obawiałam, ze względu na Szkraba, ale daliśmy radę. A to tylko dzięki gadżetom i własnym pomysłom.
Oto nasze (sprawdzone) rady na udany wypoczynek:
Lot trwał ponad 4 godziny - warto poświęcić więc trochę więcej miejsca w walizce na ulubione zabawki smyka, aby miał się czym zająć. Dodatkowo, wykorzystaliśmy nasze komórki i wgraliśmy wcześniej kilkanaście teledysków dziecięcych (można też zabrać przenośne DVD i zapuścić bajki starszym dzieciom). Maluch nie miał czasu na nudę.
Fotelik samochodowy wzięliśmy własny, ponieważ musieliśmy mieć pewność, że po przylocie będzie on dostępny w wynajętym samochodzie, a także, że będzie wygodny i bezpieczny. Firmy wynajmujące samochody mają w swojej ofercie foteliki dla dzieci dostosowane do wieku i wagi, ale nasz Hertz dał plamy i mimo iż kontaktowaliśmy się w tej sprawie kilkakrotnie (podczas rezerwowania samochodu, opcja z fotelikiem była niedostępna), nikt nie odpowiadał na nasze pytania i prośby.
Turystyczna dmuchana wanienka zdała egzamin na 5. Bardzo nam się przydała i dziś żałujemy, że wcześniej nie kupiliśmy takiej zamiast zwykłej, plastikowej. Synek pluskał się w niej czasami nawet dwa razy dziennie. Teraz mam na nią pomysł. Kupimy kolorowe piłeczki i Maluszek będzie miał frajdę siedząc i bawiąc się w nich :)
Kółko do pływania, o którym pisałam już wcześniej TUTAJ to kolejny gadżet z serii tych trafionych :). Przetestowaliśmy go z Maluszkiem na wszystkie możliwe sposoby. Wcześniej nie było okazji, bo na basen brakowało nam czasu i ... zdrowia, ale na wakacje kółko pojechało z nami. Synek pluskał i pływał w basenie jak mała rybka. Ile było śmiechu i radości. Mogę śmiało polecić te koło. Zdało nasz egzamin bezpieczeństwa i przydatności. Na pewno zabierzemy je na kolejne wakacje. Warto pamiętać również o pieluchach do pływania, bo bez nich można mieć problem by dostać się na basen. Nie jest to żadna złośliwość ze strony hotelarza. Chodzi tylko o higienę.
Czapeczki z daszkiem zakupiłam już wcześniej. Sztuk trzy. Wszystkie zostały wykorzystane i były bardzo przydatne. Chroniły główkę Maluszka przed ostrym słońcem, daszek robił cień, by słoneczko nie raziło w oczka. Widziałam rodziny ze starszymi dziećmi i one nosiły do tego okulary przeciwsłoneczne. Warto zainwestować w te z filtrami UV. Naszemu okulary służyłyby głównie do gryzienia, dlatego na czapkach się obyło :)
Ubranka na wyjazd do tak ciepłego kraju kolekcjonowałam już od dłuższego czasu. Przyznam się szczerze, że pół walizki to były właśnie ciuszki synka, a druga połowa to nasze: moje i męża. Z racji, że Młody potrafi szybko się ubrudzić jedzeniem zapakowałam komplet na każdy dzień plus dwa zapasowe. Wszystko zostało ubrane i wybrudzone, tak jak zakładałam. Były to głównie body i koszulki (bawełniane) z krótkim rękawkiem lub na ramiączkach oraz krótkie spodenki.
Parasol na plażę lub namiocik plażowy dla smyka - musi być! Zakupiliśmy na miejscu parasol, bo namiotów dla dzieci nigdzie nie znaleźliśmy. Owszem mogliśmy wypożyczyć parasol i leżak, ale my woleliśmy rozłożyć nasz ręcznik i własny parasol ;) Z pozycji ręcznika łatwiej było Maluchowi zapoznać się z nowością. Z piaskiem. Na początku się wystraszył, bo nie rozumiał dlaczego coś, co bierze w rączki przelatuje między paluszkami. Później już zabawa była przednia i kopanie rączkami oraz sypanie piasku na siebie, na ręcznik czy na mamę sprawiało olbrzymią frajdę :) Na plaży spędzaliśmy kilka godzin, ale ja byłam spokojna bo wiedziałam, że Maluszek był chroniony przed ostrym słońcem i mógł bawić się do woli w cieniu parasola.
Emulsja z filtrami UV, dla malucha najlepsze są 30 lub 50. Trzeba chronić delikatną skórę dziecka przed ostrym słońcem i promieniami UV, aby nie doszło do poparzenia. Smarowałam buźkę, rączki i nóżki nawet kilka razy dziennie. Dzięki temu synek miał piękną i zdrową opaleniznę, a skóra była odpowiednia chroniona. Emulsje lub kremy z filtrami przydadzą się zarówno w ciepłych i słonecznych krajach, jak również np. w górach, podczas wyjazdu na narty.
Woda. Tego akurat nie trzeba specjalnie pakować do walizki, bo jest ogólnie dostępna w każdym sklepie (wychodzę z założenia, że na wyjeździe lepiej pić wodę z butelki, bo o problemy z układem trawiennym nietrudno), ale my dla Malucha zabraliśmy jedną, ulubioną buteleczkę wody. Spakowaliśmy też własny czajnik turystyczny, aby miejscową wodę przegotowywać... tak na wszelki wypadek. Cóż, synek zastrajkował na wyjeździe i postanowił zaspakajać pragnienie tylko i wyłącznie cycusiem. Także karmienie było wszędzie, tzn. w zaciszu pokoju hotelowego oraz w miejscach publicznych: na plaży, w restauracji, na promenadzie podczas spaceru. Zaskoczyło mnie bardzo pozytywne podejście spacerujących lub siedzących w naszym otoczeniu ludzi. Uśmiechali się, przyglądali... Pewnie gdybym wystawiła czapeczkę, uzbierałabym kilka euro ;) Ogólnie, za granicą ludzie nie wyglądają na zniesmaczonych czy zażenowanych widokiem karmiącej piersią matki.
Zestaw ratunkowy małego podróżnika czyli rzeczy, które mogą, ale nie muszą się przydać. Spakowałam Linomag na oparzenia i odparzenia, Nurofen dla dzieci, w przypadku gorączkowania lub bolesnego i nagłego ząbkowania, termometr elektroniczny, żel na ząbkowanie, krople do uszu, krople do noska i NoseFridę, Pulmex Baby i olejek kamforowy. Na nasze szczęście, nie było potrzeby użyć ani jednej rzeczy z wymienionych powyżej, ale przynajmniej mogłam spać spokojniej. Warto zatem, dla czystego sumienia, spakować to, co uważacie, że w nagłej sytuacji może się przydać i pomóc Waszemu dziecku.
Sądzę, że udało mi się wypunktować te najważniejsze i najpotrzebniejsze rzeczy, które usprawniają podróżowanie z maluchem. Ktoś mi kiedyś powiedział (ktoś kto był na wakacjach ze swoim półtorarocznym synkiem), że takie podróżowanie to istna masakra i, że teraz na następne wakacje wyjedzie dopiero jak dziecko będzie "mniej kłopotliwe". Kiedy planowaliśmy z mężem nasz wyjazd, pomyślałam, że nie może być aż tak źle... wystarczy tylko dobra organizacja. I tym oto sposobem, nasze wakacje uważam za bardzo udane! :)

Oto kilka fotek z naszych wakacji:

Zabawy z mamą
 
Maluch lubi kwiatki
 
W okularach
 
Na plaży pod parasolem
 
Małe stópki w piasku

Pozdrawiam,
 
@27.03.2013r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz