***
Czas
na restart psychiczny. Czas na doładowanie baterii. Czas na wspólny
wypoczynek i pierwsze wakacje z naszym Maluszkiem! To była chwila, kiedy
wpadliśmy z mężem na pomysł wyjazdu. Gdzieś, gdzie świeci słońce...
gdzie jest ciepło i pozytywnie. Oboje uwielbiamy podróżować, zwiedzać,
poznawać nowe. Nigdy nie korzystamy z usług biur podróży, tylko
wszystko
załatwiamy sami, na własną rękę. Jako, że skończyłam kierunek
"Turystyka i organizacja wypoczynku", dodatkową frajdą dla mnie jest
planowanie naszej wyprawy począwszy od destynacji, aż po pakowanie
walizek (mąż nie ma do tego talentu... ani cierpliwości). Jesteśmy
zakochani w wyspach kanaryjskich. Tym razem zdecydowaliśmy się, że
zabierzemy Małego na Gran Canarię. Sprawdziliśmy. Pogoda w marcu jest
idealna. Słonecznie, cieplutko, miło...
Trafił
nam się bardzo przyjemny hotel (z polecenia znajomych), z pysznym
jedzonkiem i profesjonalnym personelem. Już na wstępie, pan
recepcjonista zapytał, czy chcemy aby donieść nam łóżeczko dla synka.
Przekonaliśmy go jednak, że wspólne spanie lepiej nam wychodzi i niech
nie robią sobie problemu (można przyjechać ze swoim łóżeczkiem
turystycznym, ale większość hoteli posiada je już w swoim wyposażeniu i
wystarczy tylko poprosić). Pokój na 4. piętrze był przytulny, a jedyny
jego minus to widok na góry, a nie na ocean :/ Później jednak okazało
się, to plusem, bo od tej strony słońce świeciło dopiero po południu i
dzięki temu pokój nie nagrzewał nam się do granic możliwości. Nie
włączaliśmy klimatyzacji. Bałam się, żeby Maluch się nie przeziębił,
dlatego pokój wietrzyliśmy otwierając tylko balkon. Wystarczyło.
Nie
chcę jednak opisywać tu całego pobytu, ponieważ wolę skupić się na tym,
co nam się przydało podczas tej wielkiej wyprawy. Bardzo się jej
obawiałam, ze względu na Szkraba, ale daliśmy radę. A to tylko dzięki
gadżetom i własnym pomysłom.
Oto nasze (sprawdzone) rady na udany wypoczynek:
Lot
trwał ponad 4 godziny - warto poświęcić więc trochę więcej miejsca w
walizce na ulubione zabawki smyka, aby miał się czym zająć. Dodatkowo,
wykorzystaliśmy nasze komórki i wgraliśmy wcześniej kilkanaście
teledysków dziecięcych (można też zabrać przenośne DVD i zapuścić bajki
starszym dzieciom). Maluch nie miał czasu na nudę.
Fotelik samochodowy wzięliśmy
własny, ponieważ musieliśmy mieć pewność, że po przylocie będzie on
dostępny w wynajętym samochodzie, a także, że będzie wygodny i
bezpieczny. Firmy wynajmujące samochody mają w swojej ofercie foteliki
dla dzieci dostosowane do wieku i wagi, ale nasz Hertz dał plamy i mimo
iż kontaktowaliśmy się w tej sprawie kilkakrotnie (podczas rezerwowania
samochodu, opcja z fotelikiem była niedostępna), nikt nie odpowiadał na
nasze pytania i prośby.
Turystyczna dmuchana wanienka zdała
egzamin na 5. Bardzo nam się przydała i dziś żałujemy, że wcześniej nie
kupiliśmy takiej zamiast zwykłej, plastikowej. Synek pluskał się w niej
czasami nawet dwa razy dziennie. Teraz mam na nią pomysł. Kupimy
kolorowe piłeczki i Maluszek będzie miał frajdę siedząc i bawiąc się w
nich :)
Kółko do pływania, o którym pisałam już wcześniej TUTAJ
to kolejny gadżet z serii tych trafionych :). Przetestowaliśmy go z
Maluszkiem na wszystkie możliwe sposoby. Wcześniej nie było okazji, bo
na basen brakowało nam czasu i ... zdrowia, ale na wakacje kółko
pojechało z nami. Synek pluskał i pływał w basenie jak mała rybka. Ile
było śmiechu i radości. Mogę śmiało polecić te koło. Zdało nasz egzamin
bezpieczeństwa i przydatności. Na pewno zabierzemy je na kolejne wakacje.
Warto pamiętać również o pieluchach do pływania, bo
bez nich można mieć problem by dostać się na basen. Nie jest to żadna
złośliwość ze strony hotelarza. Chodzi tylko o higienę.
Czapeczki
z daszkiem zakupiłam już wcześniej. Sztuk trzy. Wszystkie zostały
wykorzystane i były bardzo przydatne. Chroniły główkę Maluszka przed
ostrym słońcem, daszek robił cień, by słoneczko nie raziło w oczka.
Widziałam rodziny ze starszymi dziećmi i one nosiły do tego okulary
przeciwsłoneczne. Warto zainwestować w te z filtrami UV. Naszemu okulary
służyłyby głównie do gryzienia, dlatego na czapkach się obyło :)
Ubranka na
wyjazd do tak ciepłego kraju kolekcjonowałam już od dłuższego czasu.
Przyznam się szczerze, że pół walizki to były właśnie ciuszki synka, a
druga połowa to nasze: moje i męża. Z racji, że Młody potrafi szybko się
ubrudzić jedzeniem zapakowałam komplet na każdy dzień plus dwa
zapasowe. Wszystko zostało ubrane i wybrudzone, tak jak zakładałam. Były
to głównie body i koszulki (bawełniane) z krótkim rękawkiem lub na
ramiączkach oraz krótkie spodenki.
Parasol na plażę lub namiocik plażowy
dla smyka - musi być! Zakupiliśmy na miejscu parasol, bo namiotów dla
dzieci nigdzie nie znaleźliśmy. Owszem mogliśmy wypożyczyć parasol i
leżak, ale my woleliśmy rozłożyć nasz ręcznik i własny parasol ;) Z
pozycji ręcznika łatwiej było Maluchowi zapoznać się z nowością. Z
piaskiem. Na początku się wystraszył, bo nie rozumiał dlaczego coś, co
bierze w rączki przelatuje między paluszkami. Później już zabawa była
przednia i kopanie rączkami oraz sypanie piasku na siebie, na ręcznik
czy na mamę sprawiało olbrzymią frajdę :) Na plaży spędzaliśmy kilka
godzin, ale ja byłam spokojna bo wiedziałam, że Maluszek był chroniony
przed ostrym słońcem i mógł bawić się do woli w cieniu parasola.
Emulsja z filtrami UV,
dla malucha najlepsze są 30 lub 50. Trzeba chronić delikatną skórę
dziecka przed ostrym słońcem i promieniami UV, aby nie doszło do
poparzenia. Smarowałam buźkę, rączki i nóżki nawet kilka razy dziennie.
Dzięki temu synek miał piękną i zdrową opaleniznę, a skóra była
odpowiednia chroniona. Emulsje lub kremy z filtrami przydadzą się
zarówno w ciepłych i słonecznych krajach, jak również np. w górach,
podczas wyjazdu na narty.
Woda.
Tego akurat nie trzeba specjalnie pakować do walizki, bo jest ogólnie
dostępna w każdym sklepie (wychodzę z założenia, że na wyjeździe lepiej
pić wodę z butelki, bo o problemy z układem trawiennym nietrudno), ale
my dla Malucha zabraliśmy jedną, ulubioną buteleczkę wody. Spakowaliśmy
też własny czajnik turystyczny, aby miejscową wodę przegotowywać... tak
na wszelki wypadek. Cóż, synek zastrajkował na wyjeździe i postanowił
zaspakajać pragnienie tylko i wyłącznie cycusiem. Także karmienie było
wszędzie, tzn. w zaciszu pokoju hotelowego oraz w miejscach publicznych:
na plaży, w restauracji, na promenadzie podczas spaceru. Zaskoczyło
mnie bardzo pozytywne podejście spacerujących lub siedzących w naszym
otoczeniu ludzi. Uśmiechali się, przyglądali... Pewnie gdybym wystawiła
czapeczkę, uzbierałabym kilka euro ;) Ogólnie, za granicą ludzie nie
wyglądają na zniesmaczonych czy zażenowanych widokiem karmiącej piersią
matki.
Zestaw ratunkowy małego podróżnika
czyli rzeczy, które mogą, ale nie muszą się przydać. Spakowałam Linomag
na oparzenia i odparzenia, Nurofen dla dzieci, w przypadku
gorączkowania lub bolesnego i nagłego ząbkowania, termometr
elektroniczny, żel na ząbkowanie, krople do uszu, krople do noska i
NoseFridę, Pulmex Baby i olejek kamforowy. Na nasze szczęście, nie było
potrzeby użyć ani jednej rzeczy z wymienionych powyżej, ale przynajmniej
mogłam spać spokojniej. Warto zatem, dla czystego sumienia, spakować
to, co uważacie, że w nagłej sytuacji może się przydać i pomóc Waszemu
dziecku.
Sądzę,
że udało mi się wypunktować te najważniejsze i najpotrzebniejsze
rzeczy, które usprawniają podróżowanie z maluchem. Ktoś mi kiedyś
powiedział (ktoś kto był na wakacjach ze swoim półtorarocznym synkiem),
że takie podróżowanie to istna masakra i, że teraz na następne wakacje
wyjedzie dopiero jak dziecko będzie "mniej kłopotliwe". Kiedy
planowaliśmy z mężem nasz wyjazd, pomyślałam, że nie może być aż tak
źle... wystarczy tylko dobra organizacja. I tym oto sposobem, nasze
wakacje uważam za bardzo udane! :)
Oto kilka fotek z naszych wakacji:
Zabawy z mamą
Maluch lubi kwiatki
W okularach
Na plaży pod parasolem
Małe stópki w piasku
Pozdrawiam,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz